Bardzo lubię siedzieć i patrzeć na pociągi, gorzej jest jak muszę w nich jechać. A ostatnio często jeżdżę. Nie będę narzekać na opóźnienia, bo do tej pory (o dziwo!) żadne mi się nie trafiło, ale ponarzekam na coś innego. Otóż raz jest zimno, że siedzę w kurtce i się trzęsę, a innym razem grzeją tak bardzo, że w moich ulubionych kozakach z Kazara rozpłynęła (!) się podeszwa.
W pociągach pośpiesznych najbardziej lubię miejscówki, taak, wydać 5 złotych więcej - zawsze spoko. No dobra, mam tę miejscówkę, ale co mi po niej? I tak siedzę na innym miejscu, bo na moim i jeszcze na dwóch innych leży jakaś panienka i ani myśli się ruszyć.
Do kibla nawet nie próbuję chodzić. To by było za wiele.
Jedna podróż dobiega końca, wysiadam i czekam na PKP na następny pojazd. Większych świrów niż na dworcu nie spotkałam nigdzie. Z tych osób podchodzących do mnie najbardziej ludzcy są bezdomni - grzeczni, szczerzy i żaden z nich w moim kierunku noża nie wyciągnął. Co do reszty typów, to nie wiadomo, czy się odzywać, czy nie, czy uciekać, czy nie, bo każda opcja zdaje się być niebezpieczna. A wychodzić z domu trzeba...
A wy? Jeździcie pociągami?
kurtka - Atmosphere (sh)
jeansy - sh
buty - New Yorker
torba - sh